poniedziałek, 14 października 2013

No i już po wszystkim cz.3

Z racji pogody i tego, ze po naszym ślubie nie było już innego, życzenia składano nam przed wejściem do kościoła. Ludzie mówią, że to męczące i trzeba się uśmiechać, spotkałam się kiedyś z opinią jakiegoś fotografa, że zdjęć z życzeń to on nie robi... Dla mnie życzenia były niesamowicie miłym przeżyciem, kiedy mogłam podziękować ludziom za to że przyszli, zwłaszcza tym, którzy byli tylko na ślubie - a wierzcie mi, że jak kilkoma osobami się zawiodłam bo nie przyszły na ślub, tak kilka osób (których się nie spodziewałam) zrobiło nam niesamowitą przyjemność na ten ślub przychodząc. 

W czasie życzeń okazało się, że nie przyjechał nasz Kultowy Ikarus - padła im skrzynia biegów.. Na początku się wkurzyłam, ale potem pomyślałam, że daleko nie mamy i w razie czego wezwiemy parę taksówek. Ostatecznie okazało się, że goście bardzo sprawnie popakowali się w auta które były i jakoś wszyscy dotarli na wesele. 500 zł do przodu :) Dla nas brak autobusu nie był problemem bo mieliśmy w mieście wesele, ale jak bym chciała wszystkich zawieźć na Kaszuby na przykład, a firma by postawiła mnie w takiej sytuacji to bym kogoś zabiła - powinni mieć transport zastępczy na takie sytuacje! 

Pojechaliśmy do restauracji. Świadkowa i jej torebka z moim błyszczykiem i telefonem jechały innym autem bo się nie pomieściliśmy z kwiatami i prezentami, więc na światłach po drodze, przez otwarte okno podawała mi co było potrzebne. 

Przed restauracją przywitaliśmy gości wznieśliśmy toast winkiem musującym, P przeniósł mnie przez próg i usiedliśmy do obiadu. Przy wejściu i w czasie obiadu grały dziewczyny na fortepianie i na wiolonczeli. To było super umilenie do posiłku. Przystawka i zupka, a potem zdjęcia grupowe na polu golfowym - mam nadzieje, że fajnie wyjdą. Wróciliśmy do środka na główne danie i deser. Cały obiad trwał strasznie długo bo chyba z 2,5h ale to było całkiem sympatyczne - ludzie chodzili rozmawiali, pili wino. Tu słowo o restauracji Tłusta Kaczka- pyszne jedzenie, wszyscy chwalili i obiad i bufet (ja nic z bufetu nie spróbowałam) Bar bez problemu wyrabiał się z drinkami - żadnych kolejek nie było, a drinki były pyszne. Obsługa bardzo była zaangażowana, bardzo dbała o dzieci których była dwójka, była elastyczna odnośnie menu- dzieciaki dostały frytki jak była taka potrzeba, a goście którzy poprosili o kawę z ekspresu też ją dostali. 

Świadkowa katowała nas "gorzko, gorzko" ale w końcu odpuściła. 

Po obiedzie pierwszy taniec, okazało się, że ta piosenka nie trwała aż tak długo jak nam się wydawało, że trwa, a że taniec był spontaniczny, a nie wyuczony układ to świetnie się bawiliśmy!

Zapomniałam wstawić link do naszej piosenki.


Dodam jeszcze że pierwszy raz zetknęliśmy się z muzyką tego Pana w czasie naszej podróży życia do USA, gdzie spędziliśmy kilka miesięcy pracując, zwiedzając i tam pierwszy raz zamieszkaliśmy razem.

DJ po pierwszym tańcu miał od razu puścić muzykę do tańca, ale nie zrobił tego, tylko ściszył i jakiś chillout puścił... Trochę nas to rozeźliło i zaczęliśmy go gonić. Początek imprezy jakoś się rozkręcił, chociaż DJ okazał się naszą wtopą niestety, a bardzo się staraliśmy, żeby taka wtopa nie miała miejsca. 
Puszczał muzykę nie zawsze taką jakiej oczekiwali by goście, dosyć mocno trzymał się swojego planu i nie bardzo patrzyła na to przy czym ludzie się bawią, chociaż nie puszczał takiej najgorszej muzyki, żeby nie było. Kilkusekundowe przerwy między piosenkami były (takie jak na płycie, wiecie o co chodzi), a wg mnie nie powinno ich być. Jak mu się powiedziało co ma grać to grał, ale to trochę walka była, dobrze, że goście wzięli sprawę w swoje ręce. Najlepszą muzykę zaczął puszczać koło 2 jak ludzie zaczęli się zbierać. Czego by nie mówić, nie puszczał chłopak żadnego disco polo, ani nie miał maniery w głosie typowej dla DJ której nie znoszę.

Zrobił 2 zabawy jakie ustaliliśmy i chyba dobrze, bo się impreza nie kleiła specjalnie. Było jaka to melodia z muzyką z seriali i kareta. 

O 21.30 był tort, nie było racy na którą w końcu się zgodziliśmy i były na nim jakieś cukrowe ozdoby (których miało nie być), obok żywych kwiatów - mogli te cukrowe przykryć żywymi, ale dobra tam, nie ważne. Tort był bardzo smaczny i to było ważne. T Deker niestety tak ma, że mało się przykłada do zamówień. Mój P zabrał się bardzo poważnie do krojenia, ale kelnerka w porę wyrwała mu nóż i sama skończyła. 

Od 22 do północy średnio na jeża się czułam, jak bym się przejadła chociaż nie zjadłam całego obiadu nawet, a tortu tylko spróbowałam. Chyba za mocno miałam ściśniętą sukienkę. Próbowałam ratować się luzowaniem sukienki i odpoczynkiem w pozycji w miarę horyzontalnej w aucie. po oczepinach zapiłam sprawę sporą ilością herbaty z cytryną i w końcu pomogło. 

Aha, oczepiny były, rzucane było broszką kwiatową świadkowej bo moim bukietem można było zabić :) Trafiłam w koleżankę w którą chciałam trafić :) Po oczepinach był test zgodności - wesoło było.

Po północy już chodziłam, gadałam i tańczyłam chętniej niż przed. Ostatecznie wypiłam może ze 2 lampki wina i 2 drinki i to wszystko przed 21 więc o 3.30 wracaliśmy autem do domu, ja prowadziłam :) Wypakowaliśmy auto z większości prezentów i padliśmy jak muchy.

Ogólnie nastawiałam się na super imprezę i może dla tego jestem trochę zawiedziona rozwojem sytuacji, chociaż wszyscy znajomi mówią, że świetnie się bawili, ale co mają powiedzieć... Z drugiej strony, jak ja bywałam na weselach gdzie muzyka była słaba to jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Najbardziej zawsze młodzi się tym denerwowali. Nie mniej jednak moje samopoczucie miało chyba tu największe znaczenie i ono spowodowało, że mam poczucie niedosytu i lekkiego chaosu po tym weselu, chociaż jak tak trzeźwo spojrzeć było sporo fajnej zabawy i momentów.

Podsumowując, myślałam, że w kościele będzie sztywno i stresująco, a wesele będzie super idealne z doskonałą muzyką i pełnym parkietem do 3 w nocy. Ostatecznie okazało się, że ślub był cudowny, radosny i bardzo pozytywny od początku do końca, a wesele było tylko w miarę ok jak dla mnie. 



5 komentarzy:

  1. Aniu! Na pewno było cudownie i pięknie!
    Troszkę mnie zmartwiłaś tym DJ, my też będziemy mieli DJa a nawet dwóch. Mam nadzieję, że nie zaliczy żadnej wtopy. Wezmę twoje wskazówki pod uwagę kiedy będę z nim rozmawiała. Przerwy między piosenkami hm? nie brzmi to ciekawie. No bo co wtedy robią goście na parkiecie? patrzą się na siebie i czekają czy coś zagrają czy nie... My zabawy też będziemy mieli, ale nie karetę bo u nas się wesela powtarzają (u narzeczonego) i na każdym weselu jest kareta, więc my odpuściliśmy. Zobaczymy jak to u nas będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dramatyzuję z tym DJ bo to jedyny zgrzyt w tym całym doskonałym dniu..

      DJa mieli byśmy bez względu na wszystko, może gdybyśmy więcej z nim porozmawiali lepiej by to wyszło- super nam się gadało o muzyce i myśleliśmy, że się rozumiemy w tej kwestii. Poza tym puszcza muzykę na imprezach więc nie wpadłabym na to, żeby mówić coś o tych przerwach. Nie mieliśmy nikogo poleconego w tym zakresie, a jedyny DJ jaki przypadł nam do gustu był 2 razy droższy i też ostatnio słyszeliśmy o nim słabe opinie. Ja mam uraz do DJ weselnych - wszyscy tak samo mówią, takimi samymi drętwymi dowcipami rzucają i taką samą rockendrolowo-discopolową-nijaką muzykę puszczają, więc na prawdę sporo czasu nam zajęło szukanie DJ. Tan był kolegą naszego przyjaciela i na prawdę myśleliśmy, że się nam udało znaleźć kogoś niebanalnego kto puści sensowną muzykę. Muzyka była może i sensowna momentami ale sposób w jaki się to działo był trochę toporny.
      Na jednym weselu u koleżanki w maju jak byliśmy DJ na prawdę dał radę z muzyką jak się rozkręcił, chociaż wrażenie robił takie sobie i trochę dicho polo puścił... Gdybym jednak teraz miała podejmować decyzję odnośnie DJ to brałabym tego DJ od koleżanki z maja.
      Moja rada jest taka, że jeśli kiedyś słyszeliście jakiegoś DJ którego muzyka Wam się podobała to bierzcie tego i nie kombinujcie!

      Usuń
  2. My już mamy DJ , więc mam nadzieję, że kiedy się z nim dogadamy to wszystko będzie OK...

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie ok, rozmawiajcie z nim, dajcie jak największą listę piosenek, nawet tych oczywistych.
    Wczoraj rozmawiałam z mężem na temat DJ u nas i powiedział, że dramatyzuję, że po konkursach ludzie się bawili i nie było dramatu. Mnie trochę ominęło bo się gorzej poczułam. DJ miał fajne oświetlenie bo rzutniki były a nie zwykłe światełka więc pomysły miał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gadałam wczoraj z koleżanką która była u nas na weselu i z dużą pewnością siebie (więc chyba nie ściemniała) mówiła, że DJ był ok, trochę na początku zamulił,ale potem było bardzo spoko, więc chyba dramatyzowałam na temat DJ i ogólnego odbioru imprezy.

      Usuń